Słuchajcie, moja kuzynka, tez doświadczona alergią dziecka usłyszała że do
smażenia najlepsze jest masło normalne,tyle, że przesmażone. Jak rozumię,
chodzi o zrobienie ghee, zbieranie szumowin, aż będzie czyste.
Bo podobno te szumowiny to ścięte białko, a to co zostaje to sam tłuszcz. Czy
a i szumowiny...ich nie widzę:D
poza tym szumowiny to nic innego jak ścięte białko, które samo w sobie jest wartościowe, jedynie brzydko wygląda. gotowanie w szybkowarze pozwala zaoszczędzić sobie tego widoku, i tak jak pisalam powyżej, smak, zapach i wygląda po takim gotowaniu-normalny, całość
To nie ma nic do rzeczy, czy się zbiera "szum" z rosołu, czy nie. Rosół ma ledwo pyrkać i jak ktoś tu napisał ma dochodzić co najmniej 3-4 godziny i ścięte białko w postaci szumowin samo opada na dno.
Nigdy nie "szumuję" rosołu. W tych t.zw. szumowinach jest ścięte białko
i po długim, b. wolnym gotowaniu one same opadają na dno
garnka, a białko zostaje w rosole. Włoszczyznę dodaję dopiero po 2 godzinach
gotowania mięsa, oczywiście z opaloną cebulą i małą główką czosnku.
Mięso do rosołu to
Mięso z kością daje lepszy smak. Klarowność rosołu zależy tylko i wyłącznie od techniki gotowania.
Nie powinno się zbierać t.zw. szumowin, bo to jest cenne białko. Po długim gotowaniu ścięte białko opada na dno garnka.
Rweinhard Gere w swoje książeczce "Tajemnice dobrej kuchni" daje taką radę
dokładaniem warzyw. Oraz posprzątaniem po obieraniu marchwi.
A ja gotuję w szybkowarze i nie zbieram szumowin, bo ich w końcowej fazie gotowania nie ma:P
Zresztą szumowiny to po prostu ścięte białko, nie powinno się ich wywalać. W trakcie gotowania zanikają. W każdym razie ten niemiły dla oka widok mam
przygotować z wieprzowiny, wołowiny i
drobiu (po 150g. każdego mięsa) + włoszczyzna (marchewki tyci tyci). Na tym
wywarze można przygotować każdą zupę, traktując go jako bazę. Wody 2 litry. Nie
wyrzucać szumowin, bo to jest ścięte białko, to najbardziej potrzebne i
odchudzające.
Jak jeszcze coś
, dusi, a nikomu nie przychodzi wówczas do
głowy, że trzeba ją obgotować, żeby pozbyć się trucizn.
Szumy wg mnie też nie są żadną trucizną, niezależnie od gatunku mięsa, jest to
po prostu ścięte białko, które nawet nie jest niesmaczne, a raczej tylko
nieestetyczne.
Kolejna sprawa, ale to już
pojawić biała piana. To tzw. 'szumowina', czyli wytrącone i ścięte białko z mięsa. Szumowinę zbieramy cedzakiem z powierzchni wywaru i gotujemy na wolnym ogniu około 1 godz. Rosół nie powinien się gotować intensywnie, bo będzie mętny i niesmaczny. Ugotowany rosół jest podstawą do przygotowania wielu
przyprawy: listek laurowy, zmiażdżone ziarna pieprzu i ziela angielskiego i znów
gotujemy 1 godzinę.
Solę dopiero pod koniec gotowania.
Mięsa się nie szumuje, szumowiny zawierają dużo ściętego białka, które w czasie
gotowania wraca z powrotem do rosołu .
Rosół jest klarowny i ma piękny kolor.
przecież nic
innego jak ścięte białko.Zostaje na dnie.No oczywiście nalewając rosół na talerz
nie mieszam w garze,tyle tylko,żeby odgarnąć tłuszcz z wierzchu.Myślę,że rosół
jest klarowny dlatego,że podczas długiego,powolnego,spokojnego gotowania
wszystkie zmętnienia mają czas się wytrącić i opaść na
dodać pod koniec gotowania, a to dlatego, żeby zawarte w nich
olejki eteryczne zbyt szybko nie uleciały z parą. Wystarczy je dodać na pół
godz. przed końcem gotowania.
Jeżeli bardziej zależy nam na smaku mięsa, niż na rosole, to mięso wrzucamy do
wrzątku (białka ścinają się momentalnie i przez
składniki pod koniec procesu są do
wyrzucenia. Wszak przygotowując wywar chcemy wyciągnąć z nich całą dobroć
(dlatego używamy kości i pośledniejszych kawałków mięsa).
Wrzucenie na wrzątek mięsa zetnie białko i nic się z niego nie uwolni. To
logiczne. Na koniec, po odparowaniu prawie połowy płynu